814 Obserwatorzy
28 Obserwuję
pablos

Pablos czytelnik

Maurice Druon - "Królowie przeklęci. Król z żelaza"

Król z żelaza - Maurice Druon

Pierwszy tom cyklu “Królowie przeklęci” rozgrywa się w roku 1314, w którym król Francji Filip Piękny doprowadził do unicestwienia Zakonu Templariuszy. Cała sprawa zaczęła się siedem lat wcześniej, w piątek trzynastego, dzień, który na zawsze przeszedł do historii. Jeszcze niedawno rozjuszony tłum spowodował, iż Filip Piękny musiał się chronić u Wielkiego Mistrza Zakonu, Jakuba de Molaya, a teraz de Molay skazany za herezję spłonął na stosie. Taka sprawiedliwość królewska.

Wielki Mistrz do ostatniej chwili zachował przytomność umysłu, i z rozpalonego stosu zdążył jeszcze wykrzyczeć przekleństwo w stronę tych, którzy doprowadzili do jego upadku: króla, członka jego rady oraz papieża, biorącego czynny udział w tej zbrodni. “Król z żelaza” opowiada o tym, jak potoczyły się dalsze losy trojga postaci, jak w boleściach dokonały swojego żywota.

Wszystko zakończyło się w przeciągu zaledwie kilku miesięcy od wykonania wyroku na oskarżonym o herezję de Molayu. Maurice Druon z zaangażowaniem przedstawia najważniejsze fakty z tamtych dni, które, nałożone na siebie, ukazują w bardzo dokładny, a przy tym przyjemny sposób otoczenie słynnego z urody króla Francji.

Kolejne wydarzenia obserwujemy z perspektywy coraz to nowszych postaci, co tworzy specyficzny klimat opowieści. Wiadomo, że bohaterem jest Filip Piękny, lecz przy okazji czytelnik ma okazję poznać plejadę drugorzędnych, nie mniej istotnych, znanych z lekcji historii postaci. Na scenę wkracza córka Filipa, królowa Anglii Izabela, którą doskonale znamy z chociażby filmu “Braveheart”. Jest sporo powiedziane o jej mężu, który wolał szukać miłości u mężczyzn, a także o szwagierkach królowej - kobietach, które zdecydowanie przeceniły swoje umiejętności prowadzenia intryg i skończyły marnie.

Czytając książkę można się dać porwać opowieści, w której widać wyraźnie co było sensem życia możnych tamtych czasów. Intryga goni intrygę, każdy coś knuje, kombinuje, a cel jest zawsze jeden: powiększenie swoich wpływów, posiadanych dóbr i tytułów. Brakuje tu postaci, których intencje są czyste, każdy próbuje na miarę swoich sił piąć się po drabinie do władzy.

Ponadto autor pokazał także drugą specyfikę tamtych dni. Nie zawsze liczyło się dobre urodzenie i majątek - czasem wystarczyła ogromna pewność siebie i znajomość lokalnych przepisów, by będąc praktycznie nikim zdobyć wiele. To prawie jak dzisiaj - nie jest istotne, kim jesteś, skąd pochodzisz, jakie masz umiejętności i wykształcenie - wygrywa zawsze i tak ten, kto po prostu głośniej krzyczy.

To, co najbardziej mi się podobało w książce, to sposób ukazania władcy, króla z żelaza, Filipa Pięknego. Ten człowiek niejedno miał na swoim sumieniu, jednak autor na stronach książki dowodzi, że wszystko, co król robił, robił dla kraju, nie dla siebie. I mimo wielu paskudnych czynów, których się dopuścił, ze skazaniem Zakonu Templariuszy na czele, nie sposób nie podziwiać tej postaci o ogromnym majestacie.

PS. Fanom gitarowej muzyki polecam lekturę w towarzystwie albumu “Knights of the Cross” grupy Grave Digger. Świetnie się komponuje, szczególnie genialna melodia utworu “The Curse of Jacques” - autentycznie czułem swąd palonego ciała... ;-)

 

Les Rois maudits. Le Roi de fer

Wydawnictwo Otwarte 2011