814 Obserwatorzy
28 Obserwuję
pablos

Pablos czytelnik

Stephen King - "To"

To“TO” jest powieścią, której nigdy nie zapomnę. Po pierwsze dlatego, że książka autentycznie straszy. Po drugie dlatego, że King (znowu) pokazuje bohaterów tak wspaniale skonstruowanych, że poznawanie ich historii jest (przeważnie) bardzo zajmujące. Po trzecie - nigdy nie zapomnę “TEGO” z powodu rozczarowania, jakie przeżyłem gdy skończyłem 2/3 książki i zacząłem zbliżać się do końca.

Akcja książki dzieje się w słynnym już, fikcyjnym miasteczku Derry w stanie Maine. Tu warto dodać, że w zasadzie “TO” jest matką wszystkich książek o Derry, warto się z “TYM” zapoznać przed sięgnięciem po kolejne, z tą miejscowością mające wiele wspólnego, jak chociażby Bezsenność, Łowca snów czy nawet najnowszą Dallas ‘63. W każdej z nich mniej lub bardziej akcja nawiązuje do wydarzeń znanych z “TEGO”. Nigdy w stopniu nie pozwalającym na dobrą zabawę, ale zabawa będzie jeszcze lepsza, gdy dowiemy się co też działo się w 1958 roku dokładnie, skąd się wzięła powódź w latach osiemdziesiątych i tak dalej. Dodamy sobie w ten sposób klimatu.

“TO” opowiada o grupie przyjaciół, którzy pod koniec lat sześdziesiątych ledwo co przekroczyli dziesiąty rok życia. Mamy tu do czynienia z ciekawostką w sposobie prezentacji akcji - równolegle obserwujemy wydarzenia z 1958 roku oraz z 1985, kiedy ci sami bohaterowie ponownie, po latach zawitali do Derry. Znowu w celu zmierzenia się z “TYM”. Wydarzenia się przeplatają, często jeden rozdział przechodzi w kolejny, lecz rozgrywający się ćwierć wieku wcześniej (bądź później).

Podaruję sobie próby określenia bez spoilerowania TEGO. Zaznaczę jedynie, że TO bywa przerażające, szczególnie gdy czytelnik spróbuje odnaleźć siebie samego z czasów, gdy sam miał lat jedenaście czy coś koło tego. King nazywany jest Mistrzem nie bez powodu, więc umieszczenie siebie samego wśród bohaterów jest banalnie proste, a lektura natychmiast robi się klaustrofobiczna, klimat jest potwornie ciężki, a wydarzenia tu opisane są autentycznie straszne.

Sytuacja zachwytu nad “TYM” trwała do połowy powieści. Potem nagle do głosu doszedł ten King, którego znam z m.in. Bastionu czy “Łowcy snów” - zacząłem cierpieć na nadmiar informacji o postaciach. Lektura zaczęła się dłużyć, była wręcz nudna. Autor oddala moment, w którym czas na konfrontację czy wyjaśnienia, bawiąc się kolejnymi przetasowaniami w przeszłości i teraźniejszości, odkrywając coraz to nowsze karty wydarzeń, niestety coraz słabsze, coraz bardziej psujące historię. Ale najgorsze dopiero przed nami, bowiem na sam koniec powieści przychodzi ten King, którego pamiętamy zLśnienia i Ręki mistrza, lecz w “TYM” jest jeszcze bardziej destruktywny. To, co prezentuje na końcu, sposób, którym wyjaśnia istotę TEGO jest tragiczny. Dla mnie wręcz nie do przyjęcia. Zakończenie “TEGO” to prawdopodobnie największe literackie rozczarowanie, jakie przeżyłem w życiu. Nigdy bym się nie spodziewał, że autor może aż tak odlecieć w swojej wyobraźni, by z realnej grozy zrobić równie autentyczną groteskę, a przez zupełnie zbędne dodanie elementów “kosmicznych” kompletnie zniszczyć wspaniałe dzieło, jakim książka była przez pierwsze 2/3 swojej objętości. To, co King tu przygotował jest po prostu trudne do opisania, w głowie się nie mieści, jak mógł tak zepsuć coś, co zdawało się być tak dobre.

Trudno wystawić ocenę wyrażoną cyfrą. Jest to książka jednocześnie genialna i beznadziejna, w której to, co najbardziej w Kingu lubię spotyka się z tym, czego w Jego prozie nienawidzę. Przekolorowane zakończenie, gigantyczny fajerwerk, którego nawet hollywood by nie zaakceptowało, uderza o wiele bardziej niż w “Lśnieniu”, bowiem “TO” jest też od “Lśnienia” o wiele bardziej wciągające, ale i przerażające. Zatem jednoznacznej oceny książki nie będzie, bowiem zasługuje ona zarówno na 9/10, jak i na 1/10.

 

It

Albatros 2009