814 Obserwatorzy
28 Obserwuję
pablos

Pablos czytelnik

Åsa Larsson - "Krew, która nasiąkła"

Krew, którą nasiąkła - Åsa Larsson, Beata Walczak-Larsson

Bohaterką książki o tym jakże wydumanym tytule jest Rebeka Martinsson, z zawodu prawniczka. Poznajemy ją w chwili, gdy przeżywa trudne chwile; otóż okazuje się, że ma na sumieniu życie ludzkie. Tamte wydarzenia opisuje debiutancka powieść pisarki, o jeszcze bardziej nieciekawym tytule: “Burza z krańców ziemi”, jednak na chwilę obecną książka ta nie jest w naszym kraju dostępna pod postacią ebooka, zatem trzeba zacząć od tomu drugiego.

 

Rebeka jest, nie ma sensu owijać w bawełnę, w rozsypce. Od dawna nie brała czynnego udziału w żadnej sprawie, w całości pochłania ją ona sama, jej własna osoba, oddalająca się od poczytalności, wędrująca w nieciekawe, groźne zakamarki depresji. W końcu jednak, po części w wyniku swoich zamierzeń, a po części dzięki tak zwanemu łutowi (nie)szczęścia trafia ponownie w rejon Kiruny - najbardziej na północ wysuniętego miasta Szwecji, w kraju geograficznym bezpośrednio sąsiadującym z Laponią, w okolicach kręgu polarnego.

 

Jak to w życiu bywa, następuje przedziwny splot wydarzeń. Na miejscu wciąż trwa śledztwo, poszukiwanie mordercy, który w dość okrutny sposób pozbawił życia lokalnej pastor, kobiety mocno i konkretnie denerwującej wszystkich dookoła. Także czytelnika, bowiem w książce mamy cały szereg niedługich wtrąceń będących retrospekcjami, będzie nam zatem dane całkiem dobre poznanie pastor i jej wybuchowej, pełnej nieskrywanego feminizmu osobowości.

 

Rebeka ani przez chwilę nie myśli o jakimkolwiek zaangażowaniu w sprawę. Przecież nawet nie jest prawniczką śledczą, nie bierze spraw karnych, zajmuje się szeroko rozumianym biznesem. Poza tym jej depresja nie pozwala na dostrzeżenie wszystkiego, co się dzieje wokół. Aż do czasu.

 

“Krew, która nasiąkła” to książka specyficzna, a sposób, w jaki autorka kreuje wydarzenia zdecydowanie odstaje od typowych kryminałów, zresztą nie tylko tych skandynawskich. Trzeba jednak dać się w opowieść wciągnąć i pozwolić pani Larsson wędrować od postaci, do postaci, od wydarzenia, do kolejnego. Po pewnym czasie czytelnik zaczyna zdawać sobie sprawę, że tak naprawdę ten kryminał w niewielkim stopniu zajmuje się samym morderstwem. Znacznie lepiej przedstawiona jest postać zmarłej oraz mieszkańcy miasteczka, ich codzienne dramaty, zwykłe życie, które nawet w tej mlekiem i miodem płynącej (zdawałoby się) Skandynawii jest równie brutalne i pełne grozy jak w innych rejonach świata. Strona za stroną, nagle uświadamiamy sobie, że tak naprawdę nie jest ważne kto zabił, ani nawet z jakiego powodu - a przynajmniej nie bezpośrednio, nie jest to informacja najcenniejsza. To nie hollywood, gdzie na końcu muszą być fajerwerki, zakładnicy, rozbrojenie bomby na sekundę przed wybuchem. Tu nawet nie zejdą się dawni małżonkowie czy kochankowie. Autorce chodzi o coś innego, o coś, co niejednemu czytelnikowi nie da spokoju. O pokazanie, że happy end nie istnieje, a gotowe rozwiązania wszelkich kłopotów są domeną pisarzy słabych i nie znających życia (nie wiem czemu na myśl przychodzi mi przede wszystkim Camilla Läckberg oraz około mnóstwa pisarek z USA?). Bólu nie można uniknąć, nie można nawet się na niego przygotować: i tak przyjdzie w najmniej spodziewanym momencie i dokona spustoszenia we wnętrzu człowieka.

 

A jednak można żyć dalej.

 

Także szczerze mówiąc: bezmiar depresji, takiej codziennej, życiowej, bardzo realistycznej obecny w tej pozycji natychmiast kazał mi dokupić resztę książek tej autorki. Dawno nie odczuwałem takiego zmieszania, dawno nic mnie tak nie wgniotło w sofę, jak końcówka “Krwi, która nasiąkła”. Ostatni raz to czułem, gdy zaczynałem przygodę z książkami Håkana Nessera, który jest moim ulubionym przykładem pisarza (prawie) doskonałego. Trzymam kciuki, by następne książki pani Larsson były równie realistyczne i tak samo prawdziwe. Wierzę, że mogą takimi  być nawet mimo tych egzaltowanych tytułów :)

 

Det blod som spillts

Wydawnictwo Literackie 2011