"Dom sióstr", zupełnie jak "Ciernista róża" okazuje się być czymś znacznie większym, niż po prostu kryminałem. Jest to powieść, która zajmuje się interesującym tematem, jakim są zmiany w społeczeństwie w Wielkiej Brytanii, zmiany z początku XX wieku. Obserwujemy poczynania Frances Gray, starszej córki nieszczególnie bogatego właściciela ziemskiego, która niespecjalnie pragnie małżeństwa, nie jest zainteresowana zamianą ciepłego domu ojca na równie ciepły dom męża. Chciałaby coś więcej, może się uczyć? Życie przecież musi oferować coś innego, niż tylko możliwość prowadzenia domu, rodzenia dzieci i okazyjnego bywania w towarzystwie?
A żeby było ciekawiej, Charlotte Link opowiada historię Frances w formie zapisków samej bohaterki, pisanych jednak z perspektywy trzeciej osoby. Poznajemy wydarzenia razem z inną kobietą - Barbarą, w roku 1996, kiedy to Barbara natrafia na owe zapiski, skrzętnie przez Frances ukryte przed szesnastu laty, na chwilę przed śmiercią. Barbara ma swoje problemy, do "domu sióstr" przybyła na Boże Narodzenie z mężem, pragnąc naprawić swoje puste małżeństwo. Mamy więc dwie równorzędne opowieści, których łącznikiem staje się kolejna kobieta - Laura, dziś siedemdziesięcioletnia. Właśnie ona wynajęła dom Barbarze, ona także jest jedną z ważniejszych postaci w zapiskach sprzed lat.
Oczywiście daniem głównym jest los młodej Frances. Dziewczyna od dziecka chce czegoś więcej, dziwi się, że kobiety nie mogą iść na studia, że nie mogą głosować. Zamiast przyjąć propozycję małżeństwa od mężczyzny, którego wie, że kocha, Frances rusza do Londynu. I to, co tam poznamy to nic, jak tylko sama Historia. Mezalianse, protesty sufrażystek, więzienia, głodówki, zmuszanie do jedzenia, twardy sprzeciw mężczyzn, słabość samotnej kobiety, aż wreszcie pierwsza wojna światowa i jej tragiczne skutki, następnie druga wojna światowa, totalnie zmieniające się społeczeństwo, kompletnie inny świat niż ten, do którego od tylu lat Brytyjczycy byli przyzwyczajeni… Charlotte Link opowiada w taki sposób, że nie sposób się oderwać, i tak sobie myślę, że jeśli czytelnik przypadkowo jest fanem serialu Downton Abbey, to już w ogóle wypada mi go ostrzec, by nie sięgał po powieść przed ważnym dniem, egzaminem, wyjazdem czy coś, bo nie będzie drugiego dnia wypoczęty odpowiednio, "Dom sióstr" jest tak dobry i tak samo wciąga, jak telewizyjna opowieść o rodzinach Crawleyów i Granthamów.
I zupełnie tak, jak w "Ciernistej róży", dopiero na sam koniec powieści, gdy dotrzemy do końca wydarzeń z dziennika Frances mamy do czynienia z czymś na kształt kryminału. Końcówka jest pełna napięcia i emocji… i jest zarazem jedynym momentem powieści, gdzie pojawia się skaza. Ostatnie akapity są zbyt krótkie, zbyt lakoniczne, i podczas gdy czytelnik zaspokojony w pełni zrozumieniem historii Frances zaczyna usychać z ciekawości co dalej będzie z Laurą, Barbarą i jej mężem nagle okazuje się, że nie, nic więcej nie będzie. I to chyba jest talent pisarki właśnie, podczas lektury "Ciernistej róży" też na koniec zabawy chciałem więcej, chciałem by jeszcze trwała, uznałem, że co nieco można by dopowiedzieć. Niestety, koniec jest ostateczny, i jedyne co mi pozostaje to spojrzeć do swojej biblioteki ebooków, gdzie czeka jeszcze z sześć książek tej autorki. Uff, na szczęście. :)
Das Haus der Schwestern
Sonia Draga 2013