Jak wiadomo w naszym kraju szczególnie popularne są kryminały pochodzące ze Skandynawii. Zresztą nie sposób się dziwić, sam nie mogę opanować emocji na widok nowej książki Åsy Larsson, Henninga Mankella czy Håkana Nessera. Czytając “Motylka” - debiutancką powieść Katarzyny Puzyńskiej - stale miałem wrażenie, że jest to doskonała odpowiedź na literaturę z północy Europy. Według mnie książka ta idealnie wpisuje się w styl powieści znany z pozycji tych trojga twórców. Jest tu i dramat, i kryminał, ale także bardzo dużo spraw codziennych, możliwość dobrego poznania bohaterów, kibicowania im lub też wprost przeciwnie. Relacje między postaciami są dla czytelnika równie istotne, jak zagadka kryminalna; dla niektórych czytelników mogą być nawet ważniejsze, jak dla mnie były.
Akcja rozgrywa się w fikcyjnym miasteczku Lipowo, w którym dochodzi do morderstwa. Trochę dziwi fakt, że w tak niewielkiej mieścinie jest posterunek, a w nim aż czterech policjantów (kto mieszka w małym miasteczku ten wie, że to niecodzienne), ale z drugiej strony łatwo sobie to wytłumaczyć, przecież to Polska, dziwniejsze rzeczy widzieliśmy. Policjanci zabierają się do roboty, a przychylny im prokurator pozwala się wykazać jednostce, nie narzuca od razu fachowców w większego miasta.
Sprawę poznajemy z perspektywy różnych bohaterów. Początkowo wydaje się, że główną rolę otrzyma Weronika Nowakowska, pani psycholog, która akurat przeprowadziła się do Lipowa z Warszawy, rozwódka. Ale nie jest tak do końca, Weronika zajmuje widoczne miejsce, ale trudno nazwać je głównym, co zresztą bardzo mi się podoba. Co więcej: Weronika niczym w skandynawskiej właśnie powieści chwilami stara się coś przedsięwziąć samodzielnie, a Autorka świetnie bawi się schematem znanym z książek z północy, łamiąc go, co ma dwa wielkie plusy. Po pierwsze jest to bardzo polskie; typowe wręcz dla nas, że rzadko mierzymy siły na zamiary. Po drugie to ukłon w stronę czytelnika, pokazanie, że to nie jest kopia literatury skandynawskiej, a bardziej na tę literaturę odpowiedź.
Autorka potrafi utrzymać uwagę czytelnika, a minusy książki nikną na tle plusów. Drażni maniera narratora, który przedstawia wszystkich z imienia i nazwiska, stale, do samego końca. Jednak w ogóle nie drażni to, co Autorka prezentuje: powieść nie jest pisana pod publikę, i prostym ludziom z niedużej miejscowości nieco się oberwie, oberwie się policjantom bez doświadczenia i wyobraźni, oberwie się nawet kościołowi, co mnie najpierw zdziwiło - bo jest tak niespodziewane - a potem zachwyciło, bo to sama prawda.
I tylko sama zagadka mnie nieco rozczarowała, choć w żadnym wypadku nie odważę się jej nazwać słabą. Za to bardzo podobał mi się wątek związany z uczuciami, i dobrze będzie oglądać jego kontynuację, czytelnika ciekawi jak to się dalej potoczy. “Motylek” to naprawdę dobra książka, a jak na debiut, to wręcz świetna. Wydaje się prosta, a jednak związki między bohaterami stają się coraz bardziej pogmatwane, a same postaci okazują się być przemyślanymi osobowościami. Liczę na to, że kolejne tomy będą jeszcze lepsze.
Motylek
Prószyński i S-ka 2014