Duży szum się zrobił wokół cyklu “Wayward Pines”. Książki zostały przyjęte ciepło, jest o nich głośno, jeśli się nie mylę powstał już nawet pierwszy sezon serialu. Dzieje się sporo. Lubię dobry serial, ale przecież nie pójdę oglądać nie znając oryginału, prawda? Tak nie wypada. :) Sięgnąłem zatem po “Szum”, część pierwszą, i trochę się bałem. Bo że wydawca reklamuje cykl przez powiązanie produktu ze słynnym “Miasteczkiem Twin Peaks”, to rozumiem - nie takie rzeczy się na okładkach czytało, jestem uodporniony na blurby. Ale kurde jest gorzej, bo i sam autor przyznaje, że cały ten cykl napisał tylko dlatego, że uwielbia “Twin Peaks”, i książka powstała żeby właśnie niejako wykorzystać to uczucie.
Strach na szczęście miewa wielkie oczy. “Szum” jest niezłą powieścią i bardzu udanym tomem pierwszym, w zasadzie czytelnik nie ma wyboru i od razu po ukończeniu lektury pragnie sięgnąć po ciąg dalszy.
Faktycznie książka oferuje niezły klimat. Autor naprawdę musi doceniać “Twin Peaks”, bo postarał się stworzyć coś innego, coś swojego, coś, co także mocno niepokoi, ale coś, co nie jest po prostu kopią. No i coś o wiele łatwiejszego w odbiorze, rzecz, gdzie niekoniecznie trzeba się wysilać umysłowo, by nadążyć za fabułą. Niby mamy tu agenta, który trafia do tytułowego Wayward Pines, i krok po kroku musi wyjaśnić jego zagadkę, są i dziwni mieszkańcy (także szeryf), ale całość nieźle się broni, i dość szybko okazuje się, że całe to powiązanie z “Twin Peaks” dotyczy bardziej ogólnego klimatu, a nie historii przedstawionej.
Autor pisze w dość charakterystyczny sposób, kreując bardzo krótkie akapity. W powieści jest niewiele opisów, a takie pourywane przedstawienie wydarzeń nadaje dużej dynamiki, łatwo jest się zaangażować i wraz z agentem Ethanem Burke najpierw się dziwić, a potem odczuwać coraz większy strach.
Historia tu przedstawiona bardzo mnie zaskoczyła. Absolutnie nie będe spoilerował, ale faktem jest, że kompletnie nie widziałem kierunku, w jakim autor zmierza. I zmierza tam w bardzo udany sposób; wpierw wydawało mi się, że będzie to kryminał, następnie zrobił się z tego thriller, niemal horror, a potem to już w ogóle autor odjechał. Ostatecznie powieść okazała się być oparta na dość prostym pomyśle, nawet można by powiedzieć, że na zestawie standardowych, wielokrotnie używanych szablonów, ale wykonanie całości zostało przeprowadzone wzorowo. Na tyle dobrze, że nie dość, iż natychmiast kupiłem tom drugi, to jeszcze z zainteresowaniem spojrzałem na resztę bibliografii autora. Bo wiecie: dobra książka nie musi być czymś nowym, nieznanym. Wystarczy, by dobrze się czytała, a “Szum” czyta się świetnie.
Pines
Wydawictwo Otwarte 2014