Na samym wstępie od razu się przyznam, że tego typu powieści są właśnie dla takich, jak ja. Bardzo lubię rodzinne sagi, rozgrywane na przestrzeni wielu lat, w których ludzkie losy oglądamy na tle historii. Stąd już na starcie byłem mocno pozytywnie nastawiony na powieść Joanny Jax, i z pewnością znajdzie to swoje odbicie w mojej opinii o powieści Dziedzictwo von Becków.
Początek i zakończenie to najsłabsze elementy książki. Prolog i epilog mogłyby chyba wręcz nie istnieć; mowa jest o znalezieniu zwłok i rozwiązaniu zagadki śmierci człowieka. Kim jest ofiara? O tym dowiemy się z właściwej części opowiedzianej tu historii, która rozpoczyna się w połowie lat trzydziestych XX wieku w Wolnym Mieście Gdańsk, a kończy w czasach nam współczesnych. Jednak motyw morderstwa jako wywołanie całej tej sagi jest kiepski, bowiem historia Marii Tarnowskiej i Wernera von Becka broniła by się i bez kryminalnego wstępu. Wspominam o tym głównie z powodu końcówki książki, która jakby pędzi przed siebie gubiąc po drodze nogi, a wszystko kończy się… tak słabo, taki niewypał otrzymujemy w epilogu. Nagle do człowieka dociera, że losy ubogiej Polki i niemieckiego oficera SS prowadzą do czegoś tak słabego, aż przykro się robi.
Ale jeśli na chwilę zapomnieć o morderstwie, okazuje się, że otrzymujemy bardzo solidną, świetnie przygotowaną, zaplanowaną a następnie rozpisaną historię rodzinną, która - choć zdaje się, że nieczęsto będzie zaskakiwać - jest momentami wręcz pasjonująca. Że miłość między Polką i SS-manem będzie co najmniej problematyczna - to rzecz oczywista. Jednakże autorka bardzo sprytnie unika przewidywalnych rozwiązań, idzie bardzo daleko od linii najmniejszego oporu, łamie zdawałoby się, że oczywiste, i nawet będące na miejscu, schematy, oferując nam opowieść nie tylko wciągającą pod względem literackim, ale też pełną emocji. Nietrudno jest siebie samego postawić w roli poszczególnych bohaterów. Imponuje przygotowanie postaci i dbałość o detale, logika wydarzeń i związki przyczynowo-skutkowe powodujące kolejne zawirowania i zmiany.
Od zawsze byłem fanem tego typu rodzinnych sag, pełnych konfliktów, rozgrywanych na przestrzeni dziesiątek lat. Moim ulubionym twórcą dawniej był Jeffrey Archer, który jednak z czasem przestał zaskakiwać, często mam wrażenie, że facet pisze wciąż jedną i tę samą książkę. Joannie Jax jednak udało się mnie wielokrotnie zaskoczyć, uradować obraniem innej, niż się spodziewałem, ścieżki fabularnej oraz wspaniałą kreacją postaci, wśród których nie znajdziemy ludzi idealnych (lub z definicji złych), bohaterów papierowych, przypisanych do jednej roli. Także fakt, że sama historia jest jedynie tłem, a nie elementem najbardziej istotnym mi akurat przypadł do gustu. To opowieść o ludziach, żyjących w różnych czasach, nie o czasach samych w sobie, bez analiz, rozważań, wskazań lepszych bądź gorszych dróg. Lektura była ogromną przyjemnością (oprócz epilogu, który zawiódł banałem) i bardzo jestem ciekaw kolejnej książki opowiadającej o Beckach, zatem nie przedłużając, idę czytać.
Dziedzictwo von Becków
Videograf II 2014