W różnych miejscach internetu można wyczytać, jak w jednym zdaniu wymienia się pisarzy takich jak Szczepan Twardoch, Łukasz Orbitowski, Jakub Małecki i Aleksandra Zielińska. Powstaje pytanie, czy w związku z tym pisarka jest tak dobra, jak pozostali? Na pierwszy ogień poszła książka Przypadek Alicji, po której... ani o krok nie jestem bliższy odpowiedzi.
Gatunkowo, jak ktoś mocno potrzebuje, może Przypadek włożyć między horrory. A konkretniej bizarro, taka dziwna dziwność, nagłe przejścia z realizmu w fantazję często w dość obrzydliwy - celowo, rzecz jasna - sposób. Szkoda tylko, że niektóre bizarro-motywy tu zastosowane są dość ograne, wyszło parę książek w tym gatunku, jakieś antologie nawet, i tu niektóre zagrywki nie zaskakują, bo są znane.
Książka opowiada o Alicji, która zachodzi w ciążę. Nie chce dziecka, zatem póki jest czas, próbuje działać. Jednak z każdym krokiem natrafia na sytuacje coraz bardziej nierealne, często wyjęte prosto z Alicji w Krainie Czarów, jednak dopasowane do reguł gatunku. Sytuacje przeżywamy razem z nią, i niektórzy czytelnicy pewnie znajdą przyjemność w dopasowaniu wydarzeń do tych ze wspomnianej książki, a także innych dóbr kultury. Nieźle pokazane jest także życie młodej dziewczyny w dzisiejszej Polsce, świat przedstawiony jest niefajny sam z siebie, a z tego rodzaju podejściem do życia, jakie ma bohaterka, staje się momentami nie do zniesienia.
Na całe szczęście nie jest Przypadek Alicji jedynie zbiorem kolejnych okropieństw i innych przygód, autorka stara się na końcu pokazać coś ważniejszego, kieruje powieść w stronę ważniejszych tematów i problemów. Książkę uważam za niezłą, ale raczej szybko o niej zapomnę, z nóg mnie nie zwaliła. Ale i nie odrzuciła, myślę, że z czasem sięgnę po kolejne pozycje pani Zielińskiej.