O drugim tomie sagi rodów Barringtonów i Cliftonów mógłbym w zasadzie powtórzyć wszystkie słowa, jakie napisałem o tomie pierwszym, zatytułowanym “Czas pokaże”. Jest to wciąż bardzo typowa dla autora powieść, ktoś złośliwy mógłby nawet dodać, że jest dowodem na poparcie tezy, jakoby Jeffrey Archer pisał wciąż tę samą książkę. Są tu i wspaniałe postaci, niestety jak to u Archera często nieco zbyt wspaniałe, wręcz papierowe, nie brakuje też osób małostkowych, okrutnych, zapatrzonych w siebie, jest także obecny konflikt, który zdaje się być dla autora warunkiem koniecznym, niezbędnym by usiąść z długopisem w ręku.
Tym razem akcja częściowo przenosi się za ocean, do Stanów Zjednoczonych. Naiwność przy opisywaniu kolejnych etapów życia zarówno Harry’ego Cliftona, jak i Emmy Barrington czy jej brata Giles’a jest ogromna - akurat na tyle, by fani prozy Jeffreya Archera poczuli się doskonale w dobrze sobie znanym środowisku. Całość można by określić mianem jednej wielkiej komedii romantycznej, a kolejne losy bohaterów są wynikiem prawie zawsze ich własnej dumy i honoru, takiej typowej właśnie dla romantycznych komedii specyficznie pojmowanej dorosłości i samodzielności.
Pewnie, że czyta się nieźle, przecież to Archer, jeden z lepszych narratorów w Wielkiej Brytanii. Fani pisarza mogą brać w ciemno, natomiast osobom, które jego prozy zamierzają dopiero spróbować szczerze odradzam tę akurat książkę. Nie tylko dlatego, że jest bezpośrednią kontynuacją tomu poprzedniego i bez jego znajomości może być ciężko z lekturą. Odradzam “Za grzechy ojca” z powodu znacznie prostszego: pierwsze spotkanie z Archerem to zdecydowanie powinny być jego o wiele lepsze powieści: “Co do grosza” czy “Kane i Abel”.