W drugim tomie cyklu nazywanego “Depozytariuszem Chorągwi Archanioła” (OMG), “Białych nocach”, przewijało się często nazwisko niejakiego Aleksandra Razumowskiego, żołnierza, oficera GRU prowadzącego swe akcje w czasie drugiej wojny światowej. I choć “Demony Leningradu” noszą numer trzeci w serii, opowiadają nie o znanych nam bohaterach, ale właśnie o Razumowskim. Cofamy się zatem do roku 1942 i trafiamy do ZSRR.
Książka jest dokładnie taka, jak poprzednie tego Pisarza - to jedna, wielka akcja, podzielona na kilkanaście akcji mniejszych. Tu stale coś się dzieje, wątek goni wątek, przy czym kolejne rozdziały często mogłyby być osobnymi opowiadaniami o grupie majora Razumowskiego, są tak kompletne.
Jak na powieść akcji przystało próżno tu szukać jakichś specjalnie ciekawych fragmentów, które dotyczyłyby czasów w jakich bohaterowie żyją. Komunizm jest jedynie tłem, miano Stalina wspomina się jedynie w celu postraszenia odpowiednich postaci, Beria jest tylko ważniakiem, którego co prawda należy się bać, ale z którym da się współpracować. Także owym ZSRR proszę się nie sugerować, książka równie dobrze mogłaby się toczyć w dowolnych innych czasach w miarę nowoczesnych, gdy miecze i szable zamieniono na pistolety, karabiny i granaty.
Powtórzę to, co pisałem przy opinii na temat tomu pierwszego: świetna akcja, czysta rozrywka, książki pana Przechrzty można położyć na tej samej półce co książki pani Kozak - to ten sam styl, żołnierska piosenka o braterstwie, honorze, krwi - o wojnie. Ale bez prawdziwego patosu, przez co i ktoś taki jak ja bawi się doskonale. Podobno niedawno wyszły “Demony wojny”, ciąg dalszy. Niech no tylko spojrzę gdzie dziś ebooka można dostać najtaniej…
Demony Leningradu
Fabryka Słów 2011