Nie spodziewałem się zbyt wiele po tej książce. W pierwszej chwili nawet nie pasowała mi do serii, w której się ukazała - serii odpowiedzialnej za książki z reguły nieco poważniejsze, niż oparte na hollywoodzkiej, a nawet wręcz komiksowej fabule, za jaką wziąłem [geim], zresztą bardzo słusznie, bo taką się właśnie okazała. Co jednak nie znaczy, że była słaba - pierwsza powieść Andersa de la Motte to kawałek bardzo dobrej lektury dla tych, którzy chcą odpocząć od depresyjnych, brutalnie realistycznych powieści. To taki Stieg Larsson dla mniej wymagających, stawiających przede wszystkim na akcję, niekoniecznie na rozbudowaną opowieść i skomplikowanie historii.
Oczywiście wystarczy jeden rzut oka na powieść lub jej opis w internecie, by wiedzieć o co chodzi. I tak, tytuł ma bardzo wiele wspólnego z wymienianymi na kartach książki filmami “Teoria spisku” z Melem Gibsonem czy “Wróg publiczny” z Willem Smithem i Genem Hackmanem. Jednak o wiele więcej podobieństw w [geim] widzę do filmu z Michaelem Douglasem pod wszystko mówiącym tytułem: “Gra”. Młody mężczyzna znajduje komórkę, przez którą ktoś tajemniczy nawiązuje kontakt, proponując bohaterowi udział w tajemniczej grze. Na początku zadania są śmieszne i banalne, na przykład zajumanie parasola pasażerowi pociągu lub napisanie jakiegoś zdania sprayem na czyichś drzwiach. Stopniowo jednak wyzwania stają się coraz trudniejsze, a sam bohater coraz trudniejszych oczekuje, bowiem staje się niejako uzależniony od gry i sławy, jaką mu w pewnych środowiskach przyniosła.
Oczywiście postaci jest więcej, jednak specjalnie je pomijam, by nie popsuć niespodzianek przy lekturze. Interesujące jest to, że autor choć stawia przede wszystkim na akcję, to jednak próbuje, w dodatku z powodzeniem pokazać także coś milszego dla takich czytelników jak ja. Jakiś dramat, jakąś opowieść stojącą za bohaterami, coś, dzięki czemu stali się takimi ludźmi, wybrali takie zawody, mają taką mentalność. Byłem bardzo zaskoczony tymi wstawkami, tak bardzo, że [buzz] i [bubble] - kolejne tomy - już są w moim czytniku.
I choć ostatnie słowa książki zaskoczą tylko najmniej doświadczonych czytelników, a fabuła miejscami szyta jest bardzo grubymi nićmi przyznam szczerze i otwarcie, że [geim] mimo to jest powieścią godną uwagi. Anders de la Motte napisał coś, co już wielokrotnie było opisywane, czy to w literaturze, czy filmie bądź komiksie. Jednak autorowi udało się wszystko spiąć na tyle dobrze, że wtórność produktu w ogóle nie przeszkadza, a sprytne wstawki z przeszłości bohaterów powodują, że w sumie bardzo szybko chce się o nich wiedzieć więcej. Pewnie, że gra jest na pierwszym miejscu, jednak bez dobrych bohaterów żadna gra nie byłaby możliwa. Ja bawiłem się o wiele lepiej, niż przypuszczałem, że będę, zatem będąc zadowolonym polecam szczerze książkę fanom dobrej sensacji.
Geim
Czarna Owca 2012