Connie Willis należy do grupy ośmiu pisarzy, którzy jako jedyni zdobyli trzy najważniejsze nagrody dla gatunku fantastyki naukowej (w grupie tej znajduje się także mój ulubiony Robert J. Sawyer). Przy czym to właśnie Connie Willis nagród zdobyła najwięcej. Czas dowiedzieć się dlaczego.
Sytuacja jest bardzo interesująca. Gdzieś podświadomie spodziewałem się twardej science fiction, a tymczasem okazało się, że Connie Willis nagrody zdobyła nie tyle za talent do kreowania fantastyki, ale za talent literacki. Opowiadania - każde jedno - to teksty znacznie bardziej "do czytania", niż do rozpatrywania pod kątem zaprezentowanych w nich wynalazków, teorii, pomysłów. Wydaje się być dokładnie na odwrót: pomysły stały się początkiem każdorazowo bardzo interesującej historii o ludziach, zwykłych, przeciętnych ludziach, jak czytelnik czy jego sąsiad.
Zbiór prezentuje teksty posiadające różny klimat. Dość często mamy opowiadania wypełnione humorem, gdzie cała fantastyka zostaje sprowadzona do motywu, według którego autorka opowiada (ktoś złośliwy mógłby powiedzieć: pastwi się) o wiecznie niezadowolonych przedstawicielach gatunku ludzkiego. Coś pięknego, zero litości. Czy mowa jest o feminizmie w "Nawet królowa", czy o kontakcie z cywilizacją Obcych ("Pogrom komiczny") - jest dowcipnie, a to, co wyprawiają bohaterowie to celne strzały w społeczeństwo. To nie są dosłownie komedie, nie w tym sensie są śmieszne. Bardziej mamy do czynienia z groteską i absurdem, ale w dobrym smaku, bez przesady, bez sztucznych ogni. Autorka zawsze ma coś do powiedzenia i pokazania, jednak dba o to, by pomysł i puenta nie były celem samym w sobie, by przyjemnością było także po prostu samo poznawanie czyichś aktualnych problemów.
Ale humor to nie wszystko. Jest i poważniej, nawet bardzo poważnie. Pierwsze opowiadanie, zatytułowane "Ostatni winnebago" to bardzo mocna treść, gdzie nie ma się z czego śmiać. Wyszedłby z tego genialny film, który co prawda kasy by nie zarobił, ale zgromadził wokół siebie grono wiernych fanów. Jednocześnie poruszony tu jest motyw totalitarny, z drugiej strony mówi się o ochronie zwierząt, o miłości, poczuciu straty, rozczarowaniu, zemście... Connie Willis potrafi wspaniale dobierać tematy i łączyć motywy, które na pierwszy rzut oka w ogóle do siebie nie pasują.
Jest i tekst pokazujący świetnie psychozę. "Śmierć na Nilu" to klasa sama w sobie, w której chyba najbardziej widać, że fantastyka jest nie celem, a jedynie środkiem do opowiedzenia dobrej historii. Z gatunku tych ciężkich, przytłaczających, po których pozostaje w czytelniku taka nieprzyjemna obawa, niepokój.
Nawet wielbiciele wszechobecnej dziś w literaturze apokalipsy znajdą tu coś dla siebie. Ale będzie to rzecz przedstawiona z zupełnie innej strony, znowu, jak w "Ostatnim winnebago": od strony, która w ogóle nie przyszłaby mi do głowy. A która na dobrą sprawę jest oczywista! I to jest właśnie w tekstach Connie Willis najlepsze: nie ma tu sztucznie kreowanych “wielkich wydarzeń” czy też “kamieni milowych”, od których dziś najprościej zacząć opowieść z gatunku fantastyki. Nie, punktem wyjścia są tak zwykłe i normalne sytuacje, że nie sposób oderwać się od lektury, nic nie jest kreowane na siłę, nie chodzi o wprawienie w zdumienie, o efekt “wow”. Tym lepiej się Connie Willis czyta; poznając bohaterów i ich problemy natychmiast się w nie angażujemy - i to jest doskonała umiejętność. Angażowanie czytelnika w opowieść niemal od pierwszych zdań, bez tworzenia ozdobników przyciągających uwagę w sztuczny sposób.
Kończąc kolejne opowiadania odnosiłem wrażenie, że Connie Willis szanuje swojego czytelnika. Nie tłumaczy łopatologicznie swoich pomysłów i teorii, oddaje w nasze ręce utwory kompletne, doskonale przemyślane, przygotowane z pietyzmem. Jasne, że czasem bardziej wymagające, niż setki bestsellerów; utwory, przy których trzeba chwilę pomyśleć, ale też utwory, gdzie Connie Willis daje nam szansę wyrobić swoje zdanie na każdy temat, a nie jedynie prezentuje własne poglądy. Są to opowiadania, które wydają się być proste, lecz od razu po ukończeniu lektury widać ich niezwykłość i szacunek dla autorki rośnie z każdym jednym. Te nagrody nie wzięły się znikąd, poważnie.
Death on the Nile
Solaris 2009