Lato, wakacje, czas na coś lekkiego. Szybki wybór padł na "Zwiadowców" Johna Flanagana, których dwa pierwsze tomy wpadły mi w czytnik przy okazji jakiejś promocji. Od pierwszych słów wiedziałem, że wybór ten był doskonały. W ogóle na szybko, bez ściemy - gdybym tak poznał Willa, Horace'a i resztę bohaterów gdzieś przed dwudziestu laty to pewnie do dziś wspominałbym cykl tak miło, jak wspominam Narnię czy przygody Sparhawka.
"Zwiadowcy" to seria fantasy, ale gatunek ten w wykonaniu pana Flanagana ma jedną ogromną zaletę w stosunku do konkurencji - mamy tu Absolutne Zero Magii. Co mnie kręci i mam nadzieję, że w przyszłości też hokus pokus się nie pojawi. Bohaterem jest Will, piętnastolatek który właśnie ma opuścić coś na kształt porządnie zarządzanego sierocińca. W świecie wykreowanym przez autora w tym właśnie czasie dokonuje się wybór drogi życiowej. Will pragnie zostać rycerzem, ale postury jest dość nikczemnej, stąd, jak łatwo przewidzieć, trafia gdzie indziej - konkretnie do tajemniczych zwiadowców.
Jak to w fantasy: mamy zło (Morgarath, lord, zero myśli innych, niż nikczemne) oraz dobro (król, królestwo, rycerstwo, szlachta, poczciwi ludzie). Świat w pierwszych dwóch tomach jest czarno-biały, a mimo to książkę czyta się jednym tchem, jeszcze tego samego wieczora, gdy rozpocząłem lekturę "Ruin Gorlanu" ją zakończyłem i napocząłem tom drugi o nazwie "Płonący most". Flanagan po prostu potrafi utrzymać uwagę czytelnika, szczególnie takiego, który po prostu chce się dobrze bawić, niekoniecznie obcować z jakimiś niezwykłymi emocjami, ale po prostu spędzić miło czas. Całość jest jednocześnie dowcipna, jak i momentami poważna, chwilami wręcz dramatyczna. Poznawanie losów Willa oraz Horace'a daje sporo przyjemności, a dwa pierwsze tomy mają także inny, spory plus. Otóż "Zwiadowcy" nie wyglądają na cykl taki jak chociażby Belgariada, gdzie wszystkie tomy mówią o jednej historii. Nie, tom drugi definitywnie kończy jeden ważny wątek, i natychmiast zaczyna kolejny, co bardzo przypadło mi do gustu. Widać z każdej strony, że autorowi po prostu się chce opowiadać coś interesującego, a nie od razu kreować jakiś kolejny tasiemiec. Ja wiem, że jest już dwanaście tomów ;) Ale mimo to wrażenia sztucznego przedłużania nie miałem, nie po dwóch pierwszych odcinkach.
No, zobaczymy co będzie potem, niech no tylko trafi się promocja na dalsze przygody.
Ranger’s Apprentice: The Ruins of Gorlan, The Burning Bridge
Wydawnictwo Jaguar 2009