Robert J. Sawyer we wszystkich książkach, które czytałem, zadawał pytania dotyczące tego, co jest niepojęte dla naszego rozumu. Zawsze zdawał się być tym, który stoi twardo na ziemi, ale w żadnym wypadku nie jest zamknięty na mistycyzm. Często to zjawisko krytykuje, owszem, ale ludzka działalność tłumaczona mistycyzmem wszelkiego rodzaju w większości wypadków na krytykę zasługuje, stąd także i w "Calculating God" znajdziemy maniaków, którzy głęboko wierzą w to, że świat powstał sześć tysięcy lat temu, jego kreacja trwała 6 dni, wszelkiego rodzaju skamieniałości to bujda środowisk naukowych, a klinika aborcyjna najlepiej wygląda jako lej po bombie.
Razem z autorem badaliśmy kwestię istnienia duszy ("Eksperyment terminalny"), zajmowaliśmy się także dywagacjami na temat: po co człowiekowi w ogóle religia, skąd ta potrzeba ("Neandertalska paralaksa" m.in.). Przyszedł jednak czas na dużo bardziej dosłowne podejście do tematu Boga - kim, lub też czym on (ona, ono) w ogóle jest? Sawyerowi nie brakuje wyobraźni do tworzenia zadziwiających hipotez, a sama opowieść zaczyna się jak u Hitchcocka, od prawie że trzęsienia ziemi…
Do paleontologa pracującego w Royal Ontario Museum w Toronto przychodzi… Obcy. Także paleontolog, którego nic nie interesuje tak bardzo, jak skamieliny wszelkiego rodzaju. Sawyer z typową dla siebie swobodą człowieka pozbawionego kompleksów tworzy wizję Kontaktu, zupełnie oddzielając ją od tego, co znamy z literatury SF. Tu Kontakt nie jest spowodowany chęcią poznania innych inteligentnych form życia - tu ma o wiele bardziej istotny cel - wymianę informacji. Obcy, przedstawiający się jako Hollus, opowiada bohaterowi o Masowych Wymieraniach. Okazuje się, że nie tylko na Ziemi mieliśmy do czynienia z takim zjawiskiem już pięć razy, ale na każdej planecie, na której istnieje życie. A to nie wszystko - każdy z tych procesów rozgrywał się dokładnie w tym samym czasie na wszystkich planetach!
Obcy nie mają wątpliwości - wszystko jest dziełem siły wyższej, którą dla wygody nazywają Bogiem. Jednak Obcy, w widoczny sposób mądrzejsi od ludzi, nie dodali całej zbędnej otoczki religijnej, gdzie mamy milion wzajemnie wykluczających się zasad, budzących wyraz politowania na twarzach każdego, kto ma choć odrobinę otwarty umysł. O tym jak Bóg wygląda według innych ras, o tym, jak wyglądają i funkcjonują same owe rasy, o genetyce, o prawdopodobieństwie, o przypadku, o kreacji oraz - przede wszystkim - o konieczności pogodzenia się z własną śmiertelnością - o tych kwestiach opowiada "Calculating God". Jest tu tak dużo fizyki, ale przedstawionej tak doskonale, tak łatwo, banalnie wręcz, że chyba nie znajdzie się czytelnik, który po lekturze w znaczący sposób nie zwiększy zasobu swojej wiedzy. A przy tym, jak zwykle u Sawyera, będzie bawił się świetnie.
Jasne, że końcówka książki jest także bardzo typowa dla autora. Znowu mamy coś na kształt wielkiego pokazu sztucznych ogni, wielkiego WOW, ale - znowu jak zwykle - nic a nic to nie przeszkadza w odbiorze całości. Książka jest bardzo inspirująca, zmusza do myślenia, i robi to z wdziękiem. Nie zliczę ile razy zamykałem czytnik i rozmawiałem sam ze sobą, kompletnie nieświadomy otoczenia, całkowicie pochłonięty wizją i pomysłami pisarza. Kurczę, chyba nawet światopogląd mi się po "Calculating God" nieco zmienił. A to dopiero jest wartość :)