[ten też wyjęty z archiwum:]
“Białe noce” to powieść utrzymana w dokładnie tym samym tonie i klimacie, co „Chorągiew Michała Archanioła„. Od samego początku do końca mamy do czynienia z powieścią, z której akcja wylewa się niczym woda z przepełnionej umywalki. Autor nie daje ani chwili na oddech, każąc swojemu bohaterowi oraz jego najbliższym wykonywać kolejne zadania: biegać, walczyć, strzelać, główkować, kombinować, myśleć, toczyć pełne zuchwałego spoufalania się dialogi oraz jeszcze raz biegać, walczyć, strzelać… A, no i oczywiście spożywać pewne ilości alkoholu, najczęściej wódki o specyficznym składzie, pitej ze szklanki, po co brudzić kieliszki? Krótko mówiąc jest to doskonałe czytadło, oferujące postaci, które można polubić oraz opisujące wydarzenia, które tak samo często będą czytelnika bawić, jak i wywoływać u niego może rzadziej smutek czy żal, ale znacznie częściej wściekłość i chęć osobistego, własnoręcznego wymierzenia co poniektórym czarnym charakterom sprawiedliwości. Najlepiej przy pomocy młotka i gwoździ.
Janusza Korpackiego zastajemy w bliżej nieokreślonym czasie od wydarzeń z poprzedniego tomu, ale raczej niedługim. Ot, tyle co zdążył się hajtnąć. Jednak już od pierwszych słów pierwszego rozdziału widać, że coś tu jest nie tak, że ktoś bawi się z naszym akademikiem w niebezpieczną grę. A potem to już leci z górki. Fabuła opowiada o poszukiwaniach zaginionej, przypuszczalnie porwanej córki jednego z największych rosyjskich oligarchów, ale jest to tylko powód do wplecenia w akcję całego mnóstwa dodatkowych smaczków i przygód, czekających na bohatera niemal na każdym kroku.
Powieść jest tylko odrobinę słabsza od “Chorągwi…”, ale to raczej norma w przypadku kontynuacji. Autor nie zaskoczył niczym nowym, za to z zadania utrzymania poziomu lektury oraz klimatu, który tak mi się podobał ostatnim razem wywiązał się doskonale. Zarówno “Chorągiew…”, jak i “Białe noce” można spokojnie położyć obok trylogii “Nocarz” Magdaleny Kozak. Wampirów co prawda nie ma, ale reszta, całe to męskie, żołnierskie życie jak najbardziej jest, i warto poświęcić wieczór czy dwa na zrelaksowanie się przy tej lekkiej, wypełnionej akcją powieści.
Białe noce
Fabryka Słów 2010