To już trzecia część cyklu poświęconego bohaterce wykonującej bardzo interesujący zawód sędziego śledczego. I choć nastrojem oraz narracją powieść dorównuje tomom poprzednim, to jednak "Pod ziemią w Villette" nie ma takiej siły oddziaływania, jest pozycją fabularnie w widoczny sposób słabszą.
Martine Poirot tym razem musi rozwikłać zagadkę śmierci fotografa-dziennikarza, którego brak zajęcia sprowadził do jej miasta, i który podjął się napisania pracy dotyczącej katastrofy sprzed czterdziestu lat. Szybko się okazuje, że mimo tak długiego czasu ludzie wciąż mają swoje zdanie na temat wypadku, w którym zginęło prawie trzystu górników. Czyli podobnie jak w części pierwszej ("Nauczycielka z Villette") obserwujemy dwa dramaty: ten, który dzieje się w latach dziewięćdziesiątych, i ten z lat pięćdziesiątych. A żeby nie było aż tak widoczne, że autorka wykorzystuje schemat, który raz już się sprawdził (w dodatku całkiem nieźle), tym razem dodatkowo opowieść mimo, że przedstawia wydarzenia lokalne, to dzięki osobom dramatu zatacza kręgi po praktycznie całej ówczesnej Unii Europejskiej.
Powieść znowu przedstawia solidną ilość różnego rodzaju ludzkich dramatów, kontynuując styl zapoczątkowany w pierwszej odsłonie serii. Przez chwilę wydaje się nawet, że sama sędzia zostanie ciekawiej zaprezentowana, autorka sięga do przeszłości Martine nieco ją odsłaniając, pokazując pewne wydarzenia z czasów jej młodości. Lecz już gdy czytelnik z zainteresowaniem rozbudził się znad jednak sennej lektury, i już ma nadzieję, że zrobi się ciekawie, Ingrid Hedström zostawia Martine i zaczyna zajmować się innymi, nowymi bohaterami. Na domiar złego w pewnym momencie historia robi się chaotyczna, może chodziło o pokazanie głupoty niektórych praw, może bezsilności ludzi dobrych w świecie pełnym złych - nie wiem. Efekt jednak jest taki, że czytelnik znowu zaczyna przysypiać, zatem plan niespecjalnie się powiódł.
Według mnie widać tu wyraźny spadek formy. Rzecz jasna wciąż da się powieść czytać, i naprawdę bez kłopotu znajdziemy na rynku kryminały o wiele słabsze, jednak dwa poprzednie tomy były znacznie bardziej zwarte i solidne, imponowała mi konsekwencja autorki. Tymczasem w "Pod ziemią w Villette" widać stanowczo zbyt wiele powtórzeń względem poprzedników, zbyt mało tu dobrych, nowych pomysłów, podobnie jak i sama historia kryminalna nie jest pełna polotu, wręcz przeciwnie, jest schematyczna prawie do bólu.
Under jorden i Villette
Czarna Owca 2014